Harry Potter Magical Wand

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 1 "Odi Et Amo"

Człowiek- osoba patrząca na świat przez pryzmat szczęścia.
Istota- która ma nadzieję, że po mimo przeciwności będzie lepiej.
Którawierzy, lecz się boi, ma nadzieję lecz niepewność i strach sprytnie wkrada się jej do duszy.
Doświadczasmutku, cierpienia, niesprawiedliwości, szczęścia, radości, przyjaźni i miłości.
Wieluemocji, przygód, zauroczeń, rozterek, radości.
Przykrościspotykane na każdym kroku, pozbawiają nas czerpania całkowitej radości z życia.
Tragediiktóre potrafią tak bardzo wstrząsnąć życiem i naszym światem.
Azamiast patrzeć na teraźniejszość, wybiegamy myślami w przyszłość, której może już nie być.
Iniewiele jest nam potrzebne do szczęścia, ale jeszcze mniej do smutku.
Takbardzo chcemy żyć z uśmiechem na ustach i tą beztroską w oczach.
Wierzyten kto ma nadzieję.
Żebędzie lepiej.
Będziewięcej tych chwil wartych zapamiętania i naszego uśmiechu.
Lepiejniż było dotychczas.
Pomimo przeciwności trzeba dać radę.
Mimobólu, smutku, nie poddawać się. Walczyć.
Tego- co możemy zrobić, nie wykona za nas nikt.
Żezawsze pozostaje iskierka nadziei. Chodź mała to i tak się w nas tli.
Prawdanie zawsze cieszy uszy, lecz lepiej słyszeć ją niż zadowalające kłamstwa.
Jestlepiej. Ale czy na pewno?
Zupełnieinaczej wyobrażaliśmy sobie świat w naszym beztroskim dzieciństwie.
Innaniż wszystkie jest historia każdego z nas. Nie ma dwóch takich samych.



______________________________



  Krople deszczu odbijały się od dachu, tworząc wspaniałą, tylko im znaną melodię. Wiatr, wiał nie pozwalając by choćby jedna roślina, zatrzymała się w wykonywanym przez niego tańcu. Słońce, ledwo widoczne, zasłaniane przez ponure deszczowe chmury, chyliło się ku zachodowi, sprawiając że z każdą chwilą na ulicach robiło się ciemniej. W takich chwilach, na polepszenie samopoczucia nic nie mogło równać się z ciepłą czekoladą oraz przyjemnym półmrokiem jaki wytwarzał kominek. Dopełnieniem tego mogło być tylko jedno. Osoba lub osoby siedzące w takich chwilach z nami. Mogło obejść się bez czekolady czy kominka, byleby oni byli z nami. Żebyśmy nie czuli się sami, wiedzieli że mamy kogoś na kim możemy polegać, porozmawiać lub po prostu siedzieć obok. Tak niewiele potrzeba, a i tak większość ludzi siedzi samych.
  Ulice w mgnieniu oka opustoszały, ludzie pochowali się do domów, chcąc się w nich schronić przed zapadającym zmrokiem.
Chwilę potem zapaliły się latarnie, nie pozwalające do końca pogrążyć się ulicy w ciemności.
  Zza rogu wyłoniła się pewna postać. Nie zwracałaby na siebie uwagi, gdyby nie ciągnęła za sobą pokaźnych wielkości walizek, które robiły dodatkowego hałasu. 
  Była to kobieta. Która z uporem szła przed siebie, nie zwracając uwagi na otoczenie i pogodę w jakiej idzie. Zatrzymała się dopiero przed jednym z osiedlowych domów.
Nie różnił się on niczym od pozostałych. Dwupiętrowy dom z tarasem i niewielkim ogrodem na jego tyłach, sprawiał wrażenie pustego, nie zamieszkiwanego od dawna. Dziewczyna sprawdziła jeszcze raz kartkę na której miała zapisany adres. Wszystko się zgadzało.


***


  Ciche, a zarazem stanowcze pukanie do drzwi, wyrwało ją z letargu w jakim od dłuższego czasu się znajdowała.
  Zamrugała kilka razy, chcąc otrząsnąć się z wielu dręczących myśli.
Znajdowała się w domu. Ogień w kominku przygasał, bo nikt nie dokładał do niego drewna. Salon pogrążał się w ciemności. Na stoliku porozrzucane były albumy oraz rodzinne pamiątki. Ogólnie rzecz ujmując panował tu wielki bałagan.
Puk. Puk. Puk.
  Wzdrygnęła się. Po chwili na twarzy pojawiło się przerażenie. Zerwała się jak oparzona z parapetu, na którym od kilku godzin siedziała. Cicho jęknęła czując obolałe i zdrętwiałe kości. Z wahaniem skierowała się w stronę przedpokoju, co chwilę potykając się o porozrzucane rzeczy i klnąc przy tym cicho. Stanęła przed drzwiami gotowa do ataku na niespodziewanego gościa. Może jej zachowanie wydawało się dziwne, wręcz absurdalne, ale miała powody by się tak zachowywać.
Puk. Puk. Puk.
Najwyraźniej niespodziewany gość nie miał zamiaru odejść. Otworzyła z wahaniem drzwi, a za nimi ujrzała postać, której nie potrafiła rozpoznać.
- Mogę wejść? - spytała cicho, ściągając przy tym kaptur.
   Ginny. Ginny Weasley stoi przed jej domem z wielkimi walizkami. Szok można było odczytać z każdego kawałka jej twarzy. Oniemiała, odsunęła się od drzwi, dając tym samym znak aby weszła.
- Ginny po co ci te walizki? -  zmarszczyła nos. Nie spodziewała się tego pytania, jako pierwszego.
- Zaraz ci wytłumaczę. Możemy porozmawiać? - spytała, a z jej głosu wynikało, że nie będzie to radosna nowina. Była zmęczona i psychicznie i fizycznie. 
  Przygarbiona sylwetka i ciemne worki pod oczami tylko ten efekt potęgowały.
- Jasne - powiedziała jakby obojętnie, chodź od środka zżerała ją ciekawość. Nigdy nie miała takich dobrych stosunków z Ginny, kolegowały się, ale nic poza tym. W pewnym sensie żałowała, przyjaźniła się z chłopakami, ale zawsze inaczej było usłyszeć odpowiedź z ust przyjaciółki. Były jeszcze koleżanki z jej dormitorium w Hogwarcie. Niestety ich najczęstszym tematem rozmów były ubrania lub chłopcy, co niestety na dłuższą metę robiło się irytujące. Chciała mieć kogoś tak bliskiego, komu mogłaby zwierzyć się ze swoich myśli. Harry i Ron to inna sprawa. Są dla niej jak bracia, lecz często porozmawianie z nimi na poważnie było trudne.


***


  Siedziały w salonie popijając kawę, którą przed chwilą zrobiła Hermiona. Cisza między nimi była trochę przytłaczająca, ale Hermiona postanowiła, że poczeka aż koleżanka rozpocznie rozmowę. Nie chciała wymuszać tego na niej. Widziała, że sprawa zapowiada się na poważną.
- Hermiono... - lekko drżący głos przeciął ciszę panującą w salonie. - nie chcę się wpraszać...
- Wcale się nie wpraszasz - wtrąciła szybko.
- ... ale mam do ciebie prośbę... czy mogłabym się u ciebie na chwilę zatrzymać? - podniosła wzrok na zdziwioną koleżankę. - Oczywiście zrozumiem jeśli się nie zgodzisz...
- Ginny co ty pleciesz. Jasne, że się zgadzam. Nie wiem co się stało, ani dlaczego jesteś w takim stanie -spojrzała na nią uważnie. - ale zapewne mi powiesz.
- Dziękuję... nawet nie wiesz ile w tej chwili to dla mnie znaczy...- wyszeptała ze łzami w oczach, po czym przytuliła Hermionę, szlochając cicho.
- Ciii... spokojnie. Pokażę ci twój pokój, prześpisz się, a jutro poważnie porozmawiamy. Dobrze?
Skinęła głową. Nie była wstanie zrobić już nic więcej.


***


  Krople deszczu odbijały się od dachu, tworząc cichy melodyjny stukot. Nad całą Anglią rozciągały się wielkie deszczowe chmury, przysłaniające słońce. Dla ludzi tam mieszkających nie była to nowość, lecz nie zmieniało to faktu, że pogoda chcąc nie chcąc ich usypiała, wprawiała w melancholijny nastrój. 
Hermiona weszła na palcach na piętro. Uchyliła delikatnie drzwi od sypialni, w której znajdowała się teraz Ginny. W pokoju było ciemno po mimo odsłoniętych zasłon, a cichy miarowy oddech koleżanki był jedynym co zakłócało ciszę panującą w pomieszczeniu. Uśmiechnęła się. Cieszyła się, że śpi, ponieważ w nocy dręczyły ją koszmary nie pozwalające zmrużyć oka. Razem z piciem podała jej eliksir nasenny, aby spokojnie przespała przynajmniej część nocy.
  Podeszła na palcach, nie chcąc robić zbędnego hałasu, do szafki nocnej, na której postawiła jedzenie, a obok położyła małą karteczkę. Wyszła z pokoju, ostatni raz spoglądając na spokojnie śpiącą Ginny.


***


  Ciemno.
 Zamrugała jeszcze raz. Wciąż nic. Usiadła w pozycji pionowej, nasłuchując podejrzanych dźwięków. Znów nic. Znalazła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie. Po chwili pokój rozjaśnił się przez czar. Rozejrzała się, próbując przypomnieć sobie jak się tu znalazła. Dopiero po chwili, gdy jej uwagę przykuła taca z jedzeniem i karteczka z widocznym na górze podpisem, zorientowała się gdzie jest. Wypuściła cicho nadmiar powietrza i opadła na poduszki. Była wdzięczna Hermionie i to bardzo. Nie przypuszczała, że Hermiona może się zgodzić aby została. Chwyciła się jej jako ostatniej swojej deski ratunku. Nie zawiodła się. Zastanawiało ją tylko jedno. Dlaczego Hermiona ukryła się przed całym światem? Wojna skończyła się i to na ich korzyść. Chociaż po mimo tego, że tamte problemy się skończyły, zaczęły się nowe. Sama się o tym dobrze przekonała, też zaczęła uciekać, starała się schować aby przemyśleć kilka spraw. Jakby nie patrzeć to trochę ją rozumiała. Tak na swój sposób.
- Hej. Jak się czujesz?
  Drgnęła. Usłyszała delikatny, przepełniony troską głos. Tak pochłonęły ją jej własne myśli, że zupełnie straciła poczucie rzeczywistości.
- Widzę, że nic nie zjadłaś - westchnęła. - Zapewne chcesz się odświeżyć. Na korytarzu masz łazienkę. Zejdź późnej do mnie do kuchni. Przygotuję Ci coś ciepłego, bo tego nie będziesz jeść. Chłodne nie jest smaczne, odgrzane jeszcze gorsze - skrzywiła się, po czym zabrała tacę i wyszła nie czekając na żadną odpowiedź.
  Kąpiel. Zdecydowanie jest jej potrzebna, pomyślała Ginny.


***


  Skierowała swoje kroki do kuchni. Zapaliła światło, bo na zewnątrz zapadł zmrok. Ginny spała cały dzień. Dobrze jej to zrobiło, sińce pod oczami powoli malały, chodź i tak nienaturalnie kontrastowały z bladą cerą.
  Wyrzuciła jedzenie do kosza. To było jedno z dań typu zupka chińska. Sama chemia, która jak wystygnie robi się do niczego. Dlatego była dziś na zakupach. Od dłuższego czasu nie wychodziła, jej nie zależało na tym co je byleby  zjadła, ale w zaistniałej sytuacji, musiała kupić coś zdrowego. Nie mogła karmić gościa jedzeniem z saszetek. Chociaż to nie był główny powód. Nie chciała by Ginny zaczęła jej zadawać niewygodne pytania. Na które i tak czy siak ciężko byłoby odpowiedzieć. Pochłonięta we własnym świecie, przygotowywała kolację.
- Pomóc ci w czymś?
Drgnęła. Skierowała wzrok tam skąd dochodził głos. Nie była przyzwyczajona do obecności drugiej osoby. Ginny stała oparta o framugę i przyglądała się jej z zaciekawieniem.
- Nie - uśmiechnęła się. - Już skończyłam - wzięła naczynia z jedzeniem i skierowała się do salonu. Przy drzwiach zatrzymała się i spojrzała na Weasley. Czyli nie tylko ona w tym domu była pogrążona we własnym świecie. - Tam stoi sok ze świeżych owoców, możesz go zanieść.
- Yhmm... - mruknęła. Po czym jakby bardziej oprzytomniała. Spojrzała na Hermionę zdezorientowana. - Co...??
- Sok.
- Ach... tak tak już go biorę - pokiwała szybko głową.
  Źle. Bardzo, bardzo źle. Pierwszym co zobaczyła Hermiona gdy weszła do pokoju, był wielki bałagan. Odłożyła w pośpiechu jedzenie i zaczęła wypowiadać zaklęcia czyszczące od tych mniej zaawansowanych do tych trudniejszych. Po chwili pokój błyszczał. Odetchnęła z ulgą. Zdążyła. Spojrzała w stronę drzwi i w tej samej chwili wyłoniła się z nich Ginny. 
  Kolację zjadły w milczeniu. 
- Ginny... powiesz mi dlaczego chcesz się u mnie zatrzymać? - spojrzała w oczy koleżanki, która usilnie unikała jej wzroku.
- Chodzi o to... ech... ja już sama nie wiem. To wszystko jest takie zagmatwane. Plączę się w tym wszystkim. Chodzi poniekąd o mamę, Ron'a, Harry'ego... i jeszcze ta śmierć Fred'a... - urwała chcąc uspokoić swoje emocje. - Po wojnie wszystko się zmieniło. Nie potrafię już rozmawiać z rodzicami, a tym bardziej z Ronem... To przez śmierć Fred'a. To on trzymał naszą rodzinę w kupie. George i Fred. Bez nich to nie to samo. Mama strasznie to przeżyła, ojciec zresztą też. George się załamał i po prostu odszedł... - pociągnęła nosem. - Stwierdził, że życie już nie będzie takie samo, zostawił nas i udał się w swoją stronę. Piszę z nim. Bo on jako jedyny mnie rozumie. To bliźniaków najbardziej lubiłam z rodziny, a teraz został mi tylko jeden z nich, George. Nasza rodzina poniosła przez wojnę, większe straty, niż na początku przypuszczaliśmy. Rodzina ze strony mamy została zdziesiątkowana. Nie przyjęła tego dobrze. Ojciec zresztą też. 
Ron przestał być sobą. Może i wygląd ten sam, ale człowiek inny. Załamał się, popadł w coś, w rodzaju depresji. Stał się bardziej wybuchowy, ale również podrosło mu ego. Bo wiesz on i Harry uratowali świat - uśmiechnęła się z goryczą. - To pieniądze i reszta tego co oferuje mu świat, przysłoniła mu oczy na to co kiedyś było dla niego ważne. 
Harry... on się nie zmienił, wciąż ten sam. Odstaje od reszty, wyróżnia się, nie tylko ze względu na to że pokonał sama-wiesz-kogo, ale temu bo pozostał sobą, wojna chodź na niego wpłynęła to nie tak mocno jak na innych. Szukał ciebie - uniosła wzrok. - Wiedział, że potrzebujesz czasu aby wszystko sobie poukładać, a więc ci go dał. Ale po miesiącu stwierdził, że może ci się coś stało, brakowało mu ciebie. Przyjaciółki, która by z nim normalnie porozmawiała. Chodź stara się przemówić Ron'owi do rozsądku to i tak nie skutkuje. On robi swoje. 
Ja.... ja wciąż go kocham, ale jak brata. To co do niego czułam przeminęło - wpatrzyła się w okno. - On o tym wie. I rozumie, bo czuje to samo - westchnęła. - Dlaczego chcę u ciebie zostać? - było to pytanie retoryczne, nie potrzebowała odpowiedzi, więc kontynuowała dalej. - Dlatego bo chcę się oderwać od tego wszystkiego. Mam po prostu dość. Wojna wykończyła mnie psychicznie. W dodatku rodzina... przez cały pobyt w domu kłóciłam się z rodzicami coraz częściej. Na dokładkę dochodził Ron i te piekielne koszmary nie odpuszczające, ani jednej nocy. Na początku piłam eliksiry nasenne, ale się skończyły. Jeżeli chodzi o napiętą atmosferę w domu, to uciekałam do Harry'ego. Mieszka teraz w domu, który należał do Syriusza. Jest pełnoletni więc nikt mu nie zabroni. 
A ty Hermiono byłaś moją ostatnią deską ratunku. Nie mogłam tak dalej żyć i funkcjonować, więc postanowiłam uciec. Tylko gdzie? Padło pierwsze pytanie Harry'ego gdy przedstawiłam mu moje zamiary. U niego nie mogłam zostać, bo by mnie znaleźli. Zastanawiałam się nad tym długo, aż siedząc u Harry'ego wpatrzyłam się w wasze zdjęcie. Byliście na nim uśmiechnięci, ty, Harry i Ron. I wtedy dostałam olśnienia - uśmiechnęła się pod nosem. - Nikt nie będzie mnie szukał u ciebie. Zgodził się z tym. Najtrudniejsze było jednak znalezienie ciebie. Harry dużo mi w tym pomógł. To dzięki niemu teraz tu jestem. 
  Spojrzała na Hermionę, która wpatrywała się w jakiś punkt ponad nią. Skinęła powoli głową.
- Harry wie gdzie mieszkam?
Pokręciła przecząco głową.
- Nie to ja sama ostatecznie ciebie znalazłam. Harry wiedział co nieco o tobie bo się przyjaźnicie, więc pomagał na tyle ile mógł. Hermiono?
- Hmmm...
- On wraca do Hogwartu, ja zresztą też aby dokończyć naukę. Mamy nadzieję, że wrócisz do szkoły z nami. 
- Tak Ginny, ja też wracam. 
Pisnęła z radości. 
- Nawet nie wiesz jak się  cieszę! - wykrzyknęła z radością, ale po chwili spoważniała. - Musisz mi tylko powiedzieć jedno... Hermiono co się z tobą stało?



______________________________



Czytacie -------> Komentujcie

Bardzo chciałabym poznać waszą opinię! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz