Harry Potter Magical Wand

poniedziałek, 15 lutego 2016

Miniaturka "Are you are you"

Odwróć się.
- No odwróć.
- Czemu tego nie robisz?
- Wiesz, że tam jest.
- Czujesz jej obecność niemal tak blisko jakby szeptała ci do ucha.
- Wiesz, że na ciebie patrzy. 
- Czeka na to co zrobisz.
- Dlaczego ją ranisz? Dlaczego?
- Kochasz ją. Tak bardzo, że aż cię to przeraża. 
Tego się boisz tak?
- Miłości...
- Tchórz jak większość ślizgonów.
- Uważasz się za lepszego od innych, a nie różnisz się w ogóle.
- Jesteś taki sam jak reszta... zwykły... tchórzliwy...
- Zamknijcie się wreszcie! - krzyknął w myślach. 
Sumienie i natrętne myśli katowały go, odkąd wysiadł z pociągu. Dokuczały mu. Nie pozwalały racjonalnie myśleć. Przeszkadzały...
Nie chciał się do tego przyznać, ale nie miał już siły się im przeciwstawić. Poddał się. 
Tak on Draco Malfoy dał za wygraną własnym myślom. Porażka na całej linii...
Może i był tchórzliwy, może się bał. Ale wolał odejść teraz z godnością niż potem ze złamanym sercem.
Oooo... a to nowość...
- Prawda?
- Draco Malfoy boi się odrzucenia!
- A to dobre!
- Trzeba to gdzieś zapisać!
- Tak, tak! Zgadzam się!
- Ta chwila jest wyjątkowa!
- I to bardzooo...!
Zrezygnowany chłopak usiadł na pobliskiej ławce i westchnął cicho. Wojna jaka toczyła się w jego głowie poważnie nadszarpnęła jego nerwy. Jak tak dalej pójdzie to wyślą mnie do św. Munga na oddział dla obłąkanych i psychicznie chorych.
- Że co proszę?
- Nawet jeśli masz zamiar tam iść to pamiętaj, że nas kochany się nie pozbędziesz!
- Jesteśmy wszędzie!
- Oooo tak!
- Więc teraz ruszaj ten swój szacowny, zgrabny tyłeczek i biegnij za nią!
- Hahahahah....
- Z czego się śmiejesz?
- Taki zgrabny tyłeczek... no wiesz może i...
- STOP!!! - krzyknął Draco. - Mam was do jasnej cholery dość! Wynocha z mojej głowy! Pójdę za nią, ale...
- Zawsze jest jakieś, ale...
- Nie przerywaj mi... - warczał we własnych myślach. Nawet nie wiedział, że jest do tego zdolny. - Ale jeżeli choć raz was dzisiaj usłyszę, to się odwrócę i odejdę. Jasne? 
- Tak, oczywiście.
Odetchnął. Może na chwilę będzie miał spokój od tego zamętu. Jednak postanowił, że podejdzie do dziewczyny. Nie chciał się narażać na kolejną wojnę w jego głowie. 
Poszukał wzrokiem burzy brązowych loków. Znalazł ją.
Szybko przepychała się w stronę wyjścia. Wyglądało na to, że nawet nie patrzyła, gdzie idzie bo co chwilę na kogoś wpadała.
Zerwał się na nogi i zaczął za nią biec.

***

Wybiegł na ulicę, rozglądał się dookoła.
- Gdzie ona do cholery jest?
- Znajduje się 500 m przed tobą durniu...
Zaklął.
- Miałyście się do cholery nie odzywać!
- Tak, tak...
- Ale, że ty jesteś taką sierotą... to trzeba ci trochę pomóc.
Westchnął zirytowany, ale pobiegł na przód.
- Granger! Stój! Poczekaj!
Dziewczyna nawet się nie odwróciła, tylko przyspieszyła kroku.
- Proszę!
Wciągnęła głęboko powietrze by się uspokoić. Kto jak kto, ale Malfoy rzadko prosi.
Ze stoickim spokojem zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. Oczy ciskały w jego kierunku gromy. Nie da się mu łatwo. Serce waliło jej jak oszalałe, ale udawała obojętną.
Nie chciała by widział, że się tym wszystkim przejmuje.
- Czego? - warknęła. - Nie mam czasu, więc się pospiesz, bo nie będę tu stała wieczność.
- Ja... - wyciągnął w jej kierunku rękę, lecz Hermiona szybko się odsunęła.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła.
W Malfoy'u coś się poruszyło. Chciał dobrze. Chciał porozmawiać. Chciał wszystko wyjaśnić, a ona traktuje go jak śmiecia. Nie po to tu przyszedł by słuchać jej wrzasków oraz tego jak miesza go z błotem. Co się z nim porobiło? Żeby płaszczyć się przed dziewczyną, która ewidentnie ma go w dupie? Co to to nie.
- Ohhh no właśnie, przecież mogę ubrudzić się szlamem. Dzięki za przypomnienie - wysyczał w jej kierunku. Oczy Hermiony zaczęły się niebezpiecznie szklić.
- Więc czego do cholery ode mnie chcesz?! Zostaw mnie w spokoju Malfoy!
Krzyczała, a jej serce zaczęło po kawałku się rozpadać. Chciała by jej przerwał, by coś powiedział. Nie zrobił nic, a gdy już się odezwał, jej nadzieje umarły.
- Chciałem z tobą porozmawiać idiotko! Ale nie bo po co. Najlepiej się na mnie drzeć co? Wiesz co ci powiem? Jesteś głupia, lekkomyślna i mógłbym wymieniać jeszcze więcej, ale nie mam ochoty tracić na ciebie czasu. To był mój błąd, którego będę żałować do końca życia. Chcesz, żebym cię zostawił w spokoju? Nie marzę już o niczym innym Granger. Już nie.
Nie zdążył już nic powiedzieć, bo dostał od dziewczyny w twarz, a potem już jej nie było.
Uciekła.
A on upadł na kolana i ukrył głowę między rękami. Jego pieprzona duma doprowadziła do tego, że ją stracił. Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Taki którego nawet nie brał pod uwagę, nie chciał brać.

***


Are you, are you
Coming to the ree?
They strung up a men
They say who murdered three
Strange things did happen here
No strange would it be
If we met at midnight
In the hanging tree


Siedział w salonie i wlewał w siebie co nowe trunki. Z radia sączyła się cicha smutna muzyka, a on? Chciał się upić. Chciał zapomnieć. Chciał cofnąć czas. Nie mógł i to bolało najbardziej. Schrzanił. Tak bardzo.
Szukał jej. Dosłownie wszędzie. Przepadła. Ale może tak było lepiej. Może powinien się odsunąć? Zostawić ją w spokoju?
- Malfoy...
- Malfoy...
- Malfoy...
- Ty idioto!
- Durniu!
- Debilu!
- Dupku!
- Sukinsynie!
Głosy w głowie znowu się odezwały. Ale teraz nie chciał ich odganiać. Chciał się nimi torturować. Zniszczyć.
- Chcę coś wiedzieć... Dlaczego? Dlaczego siedzicie w mojej głowie? To chyba nie jest normalne, prawda? Wiem, że istnieje coś takiego jak sumienie, ale... ale chyba to nie na tym polega?
- Nie, nie na tym...
- Myślisz, że może usłyszeć prawdę?
- Tak sądzę, że już czas...
- Malfoy... jesteśmy tu, ponieważ, ktoś rzucił na ciebie zaklęcie czarno-magiczne...
Siedział i w milczeniu analizował to co właśnie usłyszał.
- Ale... ale jak to?
- No normalnie.
- Jak dobrze wiesz była wojna...
- I na tej wojnie...
- Oberwałeś czarno-magicznym zaklęciem...
- Z tym, że zadziałało ono w inny sposób niż miało...
- No i...
- Teraz jesteś na nas skazany!
Nie wiarygodne, że przez jedno głupie zaklęcie, w dodatku źle rzucone, jest skazany na te irytujące głosy w jego głowie.
- Ej ej ej!
- My to wszystko słyszymy chłoptasiu!
- Więc zbyt sobie nie folguj, bo dopiero możemy być irytujący!
Już nawet we własnych myślach nie był sam...
Nie masz nad czym rozpaczać!
- Zobaczysz razem nam będzie raźniej!
Prychnął zirytowany, w tej chwili marzył by to wszystko się już skończyło... a gdyby tak?
- Człowieku o czym ty myślisz?
- Malfoy do jasnej cholery, jak chcesz umierać to znajdź sposób by przynajmniej nas stąd wydostać!
- Nie chcemy umierać razem z tobą!
Chłopak wstał energicznie o mało co nie upadając na podłogę po wypitej przez niego już ilości alkoholu. Powoli stawiając kroki podszedł do szafki, na której stały eliksiry, sięgnął po buteleczkę z eliksirem trzeźwiącym i wypił całą za jednym razem, od razu poczuł się lepiej.
- I co masz zamiar teraz zrobić?
- Może pójdziesz i się z tym na spokojnie prześpisz?
Ale on nie miał takiego zamiaru. Z zaciętą miną skierował się do swojego biura.


***


Are you, are you
Coming to the tree?
Where dead man called out
For his love to flee
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree


Hermiona wpadła do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Nie przejmowała się tym, że narobiła wielkiego hałasu. W domu mieszkała sama, nie umiała nigdzie znaleźć rodziców. Zupełnie jakby zapadli się pod ziemię. Przepadli bez żadnego śladu. Po jakimś czasie pogodziła się z myślą, że ich już nie zobaczy, że mogą w tej chwili nie żyć. Bolało ją to strasznie, lecz ból z każdym dniem powoli malał.
A teraz siedziała na podłodze wylewając nowe łzy. Płakała przez głupią fretkę, która poharatała jej serce na drobne kawałki. Ciężko było jej się do tego przyznać, ale się w nim zakochała. Tak cholernie mocno, że aż bolało. Wiedziała, że nie powinna, że nie miało by to prawa bytu, ale serce nie sługa.
Przez pewien czas myślała, że może on też coś do niej czuje. Nie raz jej pomagał w różnych drobnych rzeczach, posyłał lekkie uśmiechy, gdy nikt nie patrzył. Teraz jednak wiedziała, że to była tylko gra. Udawał po to by ją zniszczyć, pobawić się jej uczuciami... I zrozpaczona musiała stwierdzić, że mu się udało.

***


Are you, are you
Coming to the tree?
Where I told you to run
So we'd both be free
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree



Usiadł zmarnowany, lecz zdeterminowany przy biurku. Wyciągnął rolkę pergaminu i zaczął pisać. Po mimo, iż głosy w głowie cały czas mu przeszkadzały.

" Droga Hermiono.
Proszę przeczytaj to, chcę Ci wszystko wytłumaczyć. Jeżeli uznasz, że nie masz zamiaru tego czytać to w pewnym sensie się nie zdziwię... Masz prawo nienawidzić mnie z całego serca.
(- Pfff no wiadomo, że dziewczyna cię nienawidzi.
- Po takich słowach jakie od ciebie usłyszała...
- Jesteś durniem Malfoy!)
Jednak mam cichą nadzieję, że może to przeczytasz.
(- Gdybyś nie miał tej nadziei to byś nie pisał.
- Proste.
- I logiczne.)
Zacznę od tego, że jeśli to czytasz to oznacza, że mnie już nie ma...
(- Eee... Malfoy?
- Co ty do cholery masz zamiar zrobić?
- Chodzi ci o to, że chcesz wyjechać z kraju?
- Czyż nie?
- Tak, zapewne tak, o to chodzi.)
Zapewne zastanawiasz się o co mi chodzi.
(- No proszę cię, a kto by się nie zastanawiał?
- Chyba tylko dureń.
- A jej do nich daleko...)
Jednak teraz Ci nie powiem, dowiesz się w swoim czasie.
(- No ejjj!!
- Malfoy!! Co to za wprowadzanie intryg?
- I niepewności?)
Wiem, że nie powinienem robić tego listownie, ale pragnę Cię przeprosić.
(- Tak dokładnie...
- Powinieneś pofatygować do niej swój szacowny tyłek.
- I przeprosić na kolanach.
- Całować stopy.
- A tak w ogóle za co ją przeprasza?
- Cichoo... zaraz się dowiemy.)
A za co? Za wszystko. Za obelgi kierowane przez tyle lat w Twoją stronę. Za poniżanie. A najbardziej za to co powiedziałem ostatnim razem...
(- A jednak chłopak zaczyna gadać od rzeczy.
- Może wreszcie przejrzał na oczy jakim jest dupkiem?
- Tak, tak bardzo możliwe.)
Przez moją pieprzoną dumę zmarnowałem swoją jedyną szansę w życiu, szansę na szczęście. 
(- Jakie to urocze...
- Aż się wzruszyłem.
- Czyli jednak masz uczucia...)
Wtedy, gdy za Tobą biegłem nie miałem zamiaru Cię obrażać, chciałem przeprosić, chciałem zacząć od nowa, a jedynie wszystko jeszcze bardziej spieprzyłem. Moja zakichana duma, działała wbrew moim uczuciom, wbrew temu co myślałem. Nie mam pojęcia, dlaczego to wtedy powiedziałem, jednak zaraz potem żałowałem tych słów równie mocno.
(- Nie mów!
- Żałowałeś ich...
- To po co je wypowiadałeś?)
Należało mi się, gdy mnie uderzyłaś, bo wciąż nie wiem, jak mogłem być takim durniem.
(- Jesteś durniem.
- Źle to odmieniłeś.
- Tam jest czas przeszły.
- A powinien być teraźniejszy.
- Taka mała korekta.
- Nic osobistego.)
Chciałem Cię wtedy zatrzymać by Ci powiedzieć, że Cię kocham... Zakochałem się w Tobie, odkąd Cię po raz pierwszy zobaczyłem... Te Twoje oczy... Z roku na rok wpadałem coraz bardziej, jednak ze względu na rodziców oraz później wojnę nie mogłem nic zrobić...
Mam nadzieję, że zdołasz mi to wybaczyć, nie chciałem tego wszystkiego. A teraz nie mam już nic do stracenia. Bo wszystko co choć trochę się dla mnie liczyło przepadło, zostałem z niczym, nienawidzony przez społeczeństwo i uważany, za byłego śmierciożercę. Czy takie życie ma sens? Nie sądzę...
Kocham cię z całego serca i chodź nie będziesz mnie widziała, będę Twoim aniołem stróżem.
Jeszcze raz przepraszam... a nawet jeśli mi wybaczysz to ja bym nie mógł sobie...

Kocham, Twój na zawsze Draco "

- Jakie to urocze.
- Słodkie.
- Aż się wzruszyłem...
Chłopak jeszcze raz przejechał wzrokiem po tekście. Zawarł w nim wszystko co chciał. Rzucił na list zaklęcia tak by wiadomość pojawiła się u dziewczyny wraz z jego śmiercią.
Tak on Draco Malfoy nie miał już nikogo dla kogo mógłby żyć, został sam nienawidzony przez połowę czarodziejskiej społeczności. Nie chciał tak dalej żyć, nie widział w tym żadnego sensu.
Była jeszcze ona... ale nie chciał jej psuć życia swoją obecnością i tak już za bardzo namieszał.
Westchnął.
Wyciągnął fiolkę z trucizną.
Czyli to już koniec, jego marnego i nędznego życia.
Powoli płynnym ruchem odkorkował buteleczkę...
- Ejj Malfoy! Stop!
- Co ty masz zamiar zrobić do cholery?
- A pomyślałeś choć o nas ty egoisto?
- Jak ty postanowisz skończyć swój marny żywot.
- Skazujesz na śmierć i nas!
A on tylko się smutno uśmiechnął.
- No to wasze zdrowie.
I wypił wszystko do dna. 
Potem była tylko ciemność, głucha cisza i nic więcej.


***

Hermiona właśnie siadała do śniadania, gdy przed nią zmaterializował się list. Zmarszczyła brwi, nie spodziewała się od nikogo poczty. Wzięła papier do rąk i się mu dokładnie przyjrzała. Jej imię... tylko jedna osoba tak pisze... W pośpiechu odłożyła list jakby ten miał zamiar wybuchnąć. Nie mogła go otworzyć, nie chciała. Odłożyła go do szafki tak by nie przyciągał jej wzroku i można powiedzieć, że zapomniała o nim na dobre pół dnia, do pory aż do jej domu wpadła przerażona Ginny Weasley, poprawka już Zabini.
- Hermiona... - wyszeptała i przytuliła się do dziewczyny niemal jej nie przewracając.
- Ginny? Co się stało? - odsunęła ją delikatnie tak by spojrzeć jej w oczy.
- Bo Draco... on... on... popełnił samobójstwo... - wyszeptała, a pod Hermioną ugięły się kolana. Z niedowierzaniem usiadła na kanapie, wciąż nie rozumiejąc co przyjaciółka do niej mówi.
- Hermiono za dwa dni jest pogrzeb, ja muszę już iść pomóc Blaisowi w ogarnięciu tego wszystkiego, a nie jest w najlepszym stanie. Proszę bądź za te dwa dni - mówiła szeptem, jakby nie chciała nikogo obudzić. - Na pewno chciałby abyś przyszła.
Po tych słowach opuściła dom, zostawiając jego właścicielkę w szoku.
Po chwili wzrok dziewczyny powędrował do szuflady, w której był zamknięty list. Jak w transie otworzyła ją i wyjęła kopertę. Drżącą ręką rozerwała ją wyciągając ze środka kartkę.
Wzięła głęboki wdech i zaczęła czytać, a po jej policzkach popłynęły łzy.

" Droga Hermiono.
Proszę przeczytaj to, chcę Ci wszystko wytłumaczyć. Jeżeli uznasz, że nie masz zamiaru tego czytać to w pewnym sensie się nie zdziwię... Masz prawo nienawidzić mnie z całego serca.
Jednak mam cichą nadzieję, że może to przeczytasz.
Zacznę od tego, że jeśli to czytasz to oznacza, że mnie już nie ma...
Zapewne zastanawiasz się o co mi chodzi.
Jednak teraz Ci nie powiem, dowiesz się w swoim czasie.
Wiem, że nie powinienem robić tego listownie, ale pragnę Cię przeprosić.
A za co? Za wszystko. Za obelgi kierowane przez tyle lat w Twoją stronę. Za poniżanie. A najbardziej za to co powiedziałem ostatnim razem...
Przez moją pieprzoną dumę zmarnowałem swoją jedyną szansę w życiu, szansę na szczęście. 
Wtedy, gdy za Tobą biegłem nie miałem zamiaru Cię obrażać, chciałem przeprosić, chciałem zacząć od nowa, a jedynie wszystko jeszcze bardziej spieprzyłem. Moja zakichana duma, działała wbrew moim uczuciom, wbrew temu co myślałem. Nie mam pojęcia, dlaczego to wtedy powiedziałem, jednak zaraz potem żałowałem tych słów równie mocno.
Należało mi się, gdy mnie uderzyłaś, bo wciąż nie wiem, jak mogłem być takim durniem.
Chciałem Cię wtedy zatrzymać by Ci powiedzieć, że Cię kocham... Zakochałem się w Tobie, odkąd Cię po raz pierwszy zobaczyłem... Te Twoje oczy... Z roku na rok wpadałem coraz bardziej, jednak ze względu na rodziców oraz później wojnę nie mogłem nic zrobić...
Mam nadzieję, że zdołasz mi to wybaczyć, nie chciałem tego wszystkiego. A teraz nie mam już nic do stracenia. Bo wszystko co choć trochę się dla mnie liczyło przepadło, zostałem z niczym, nienawidzony przez społeczeństwo i uważany, za byłego śmierciożercę. Czy takie życie ma sens? Nie sądzę...
Kocham cię z całego serca i chodź nie będziesz mnie widziała, będę Twoim aniołem stróżem.
Jeszcze raz przepraszam... a nawet jeśli mi wybaczysz to ja bym nie mógł sobie...

Kocham, Twój na zawsze Draco "

Upadła na podłogę, przyciągnęła do siebie kolana i rozpłakała się jak dziecko.


***

Are you, are you
Coming to the tree?
Where I told you to run
So we'd both be free
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight



Pogrzeb odbył się dwa dni później, tak jak powiedziała Ginny. Nie było na nim dużo osób zaledwie garstka tych którzy najbardziej za nim tęsknili i szczerze go opłakiwali. A Hermiona? Ron wyciągał ją siłą z cmentarza, bo jakby mogła to siedziałaby tam tak długo, aż by do niego dołączyła. Starała się wrócić do normalności. Lecz nie potrafiła. Stalowe tęczówki prześladowały ja na każdym kroku przez resztę jej zmarnowanego życia.


Are you, are you
Coming to the tree?
They strung up a man
They say who murdered three
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree


KONIEC

______________________________


Czytacie -------> Komentujcie


Bardzo chciałabym poznać waszą opinię.


3 komentarze:

  1. Pewnie bym się wyruszyła, gdyby nie te głosiki w jego głowie:")
    O zabiciu mojego ulubionego bohatera nie będę się wypowiadać(grr)
    Ale te głosy były genialne! Jeszcze ta wyczuwalna ironia i sarkazm, no poprostu cud!
    Pozdrawiam
    Letothers.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał. Skąd ty się urwałaś? Jedyne opowiadanie przy jakim się popłakałam! Cudowne *-*. Szkoda tylko, że zabiłaś Draco. Te głosy! Fenomenalne!
    Mam nadzieję, że takich miniaturek będzie więcej! Daj znać jak napiszesz kolejną!
    Pozdrawiam
    http://nadziejanienawiscmilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękna miniaturka :') Zwykle nie podobają mi się teksty takiego typu (sad end) ale ta miała w sobie coś takiego, że zamiast mnie odepchnąć tylko przyciągała. Wzruszyłam się. I do tego piosenka z Igrzysk... BOSKIE! <3 Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń